Jak powinna wyglądać idealna lista zakupów?
11 marca 2020Mamy dla Was kilka wskazówek, dzięki którym dowiecie się jak zrobić dobrą listę zakupów spożywczych Sprawdź czego potrzebujesz, a czego masz dużo? Na początek lista zakupów musi...
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Wchodzisz do sklepu z ubraniami, widzisz coś, co ci się podoba, przymierzasz, decydujesz, że ci pasuje, patrzysz na metkę z ceną... I teraz pytanie: na podstawie jakich obliczeń decydujesz, że stać cię na nowe ubranie? A może nie potrafisz? Oczywiście, jeśli jesteś gotów kupić to, co ci się podoba, niezależnie od ceny, pytanie znika. Ale dla wielu z nas, to, niestety, nie jest bezczynne.
A więc. Zastrzegam, że nie będziemy się tu dowiadywać, dlaczego rzeczy są nieracjonalnie drogie, choć często są wykonane z tanich materiałów. Nie będziemy się oburzać, że ludzie w Europie i Ameryce wydają na ubrania i dodatki znacznie mniej niż my (w stosunku do naszych dochodów). Nie będziemy próbować wyliczać, co składa się na ostateczną cenę towaru i dlaczego marża, na przykład na koszule wyprodukowane w Chinach, może sięgać 1000% (!). Zostawmy to ekonomistom. Spróbujmy po prostu sami zdecydować, ile pieniędzy jest sens wydać na ubrania.
Doświadczeni styliści operują pojęciami takimi jak "inwestycja w szafę" i radzą, by obliczać realną wartość ubrań, czyli "koszt jednego założenia". Aby to zrobić, podziel cenę przez liczbę razy, że spodziewasz się nosić to coś. Im niższy koszt zużycia - tym bardziej uzasadniony zakup, a co za tym idzie - bardziej opłacalna inwestycja. I na odwrót.
Podejście jest dość stonowane, ale mi osobiście dość trudno jest z góry oszacować, ile razy w miesiącu, a jeszcze trudniej w roku - założę tę sukienkę czy sweter. A nawet jeśli uda mi się to obliczyć, to jak oszacować otrzymaną liczbę? Na przykład, 200 PLN za "założenie" - to dużo czy mało? A jeśli znudzi mi się ta bluzka? A jak trwała okaże się wybrana kurtka? Przecież dziś producent nie stawia na trwałość towaru - nowe jest zawsze lepsze. A co z sukniami wieczorowymi, których "koszt założenia" jest początkowo niekonkurencyjny?
Być może ta formuła sprawdza się w przypadku profesjonalnych stylistów, blogerów modowych, zakupoholików z doświadczeniem czy wizjonerów, ale ja pozostaję z większą ilością pytań niż odpowiedzi...
Wypracowałam więc własną formułę racjonalnych zakupów. Udostępnianie. Obliczam, ile godzin/dni/tygodni muszę osobiście przepracować, aby kupić upragniony przedmiot. Mój dochód jest mi znany, ilość dni w miesiącu - też, wiem jak to podzielić. A co najważniejsze, doskonale wiem, ile kosztują mnie moje zarobki - ile wysiłku umysłowego lub fizycznego, zużytych nerwów, zmarnowanego mózgu, trudnych rozmów z kierownictwem, żmudnych zebrań, bezproduktywnych spotkań z klientami, nieprzeczytanych książek, obejrzanych filmów, przegapionych spotkań z przyjaciółmi, ukradzionego czasu rodzinie, itd. Myślę, że każdy może tu stworzyć swoją własną listę...
I wiesz, jakoś tak łatwiej jest podejmować decyzje! Patrzę na dżinsy, które są szyte gdzieś w Malezji czy Bangladeszu w 15 minut i decyduję, czy są warte jednego czy dwóch dni mojej pracy. Albo przymierzanie kardiganu i refleksja nad tym, że aby na niego zapracować, musiałam trzy razy przepisywać artykuł albo pięć razy przerabiać raport. Albo oceniając torbę jako ekwiwalent weekendu spędzonego przy komputerze. Albo patrząc na buty, dla których musiałam siedzieć w biurze do późna przez 2 tygodnie. A ja bardzo mocno zastanawiam się nad tym, czy kupić płaszcz, który będę musiała orać przez 3-4 tygodnie. I wątpię, by w mojej szafie mogła zamieszkać rzecz - podkreślam: rzecz wykonana taśmowo w fabryce, a nie w pracowni artysty - za którą będę musiała oddać kilka z moich miesięcznych zarobków.
Oczywiście od każdej reguły są wyjątki i czasami kupuję rzeczy po prostu dlatego, że nie pozostawiają mi innego wyboru. No i oczywiście lepiej jest zarabiać tyle, że nie trzeba myśleć o pieniądzach i o tym, ile razy założy się dany top. I oczywiście, czasem warto przepłacić za markę, by poczuć się zaangażowanym. Ale to już zupełnie inna historia...